Tydzień temu byłem w Sobótce, koło Wrocławia, jadąc tam mijał mnie „wariat” wyprzedzający „na trzeciego” i po trzy samochody na raz, potem mijała mnie karetka na sygnale, potem dwa radiowozy, też na sygnale.
- Wypadek – pomyślałem. Jak pomyślałem, tak było 🙁 dojechaliśmy do miejsca gdzie zaczynał się korek (ok 300 m od miejsca wypadku), skęciliśmy w prawo, licząc na objazd, z przeciwka nadjeżdżał długi sznur samochodów – tez jadących objazdem. Droga była straszenie wąska… tak na półtorej osobówki, gdy dwa samochody musiały się minąć oba musiały prawymi kołami zjeżdżać na dziurawe, piaszczyste pobocze… max 40 km/h 🙁
…
Po trzech godzinach wracałem tą samą trasą, wypadek był na tyle poważny że samochody jeszcze sprzątali z jezdni (pewnie ofiara śmiertelna – pomyślałem sobie, i tak długo to trwa), i znów jazda objazdem – tym samym ciasnym. I teraz dopiero stwały mi włosy na głowie, na tej wąskiej dziurawej drodze znalazła się kilku „chojraków bez wyobraźni” którzy wyprzedzali inne samochody… 🙁
Niestety wśród kierowców panuje brak reflesksji nad tym co się stało na drodze, że widocznie ten kawałek drogi jest niebezpieczny (z resztą koło „czarnego punktu”), że objazd jest super ciasny i nad konsekwencjami swoich czynów:((
Ułańska fantazja – fajnie, ale czemu na drodze? czemu inni mają za to „ginąć”?
Oby więcej przemawiających do rozsądku kampani typu: „opowiem gdy wrócę” – „jeśli wrócę”, trzaby bardzo często dodać…