Z okazji przeprowadzki i remont wydarzyła się mała tragedia, przez pomyłkę ze stryszku został wzięty nie ten chodnik co trzeba, ktoś go przeciął – odciął użyteczny kawałek, a potem… zjawiła się sąsiadka, która wkurzona i nabuzowana, żądała zapłaty 200 zł za używany brudny chodniczek – bo „już się do niczego nie nadaje…”
Udało ją się ubłagać na zszycie tegoż dywanika.
Kilka dni jeździłem po Wrocławiu, po salonach z dywanami i wykładzinami, po krawcach, po szewcach, kuśnierzach, tapicerach itp. nikt nie chciał się tego podjąć. 🙁
W sklepach dywanowych mówili mi że oni tylko obszywają dywany, że nikt mi tego nie zrobi, bo nie ma takiej maszyny.
Krawiec wysyłał do szewca, szewc do tapicera, tapicer do kuśnierza, a kuśnierz do sklepu itd.
W końcu zdecydowałem się zrobić to sam, kupiłem odpowiednia nić, igłę, taśmę do zamaskowania szwu na „lewej” stronie i zabrałem się do roboty.
Jako że robiłem to pierwszy raz to zszycie 80 cm dywanu zajęło mi ponad 3 godziny… ale się udało, po „prawej” stronie praktycznie nie było widać szwu, sąsiadka była zadowolona, a ja zaoszczędziłem kilka set złotych:)
Warto szukać niestandardowych rozwiązań – to się opłaca.